sobota, 25 lutego 2012

Makaron z pestkami dyni i oliwą. Parmezan i kiełki. Danie doskonałe.

Codziennie wieczorem po powrocie z pracy gotuję makaron. Prażę pestki dyni, wlewam oliwę, podsmażam kiełki. 15 minut i danie gotowe. Jest tak pyszne, że jem non-stop przez ostatni tydzień. SAMA. Na razie sama. Reszta rodziny odmówiła spróbowania. Postraszyłam dziś męża dziurą budżetową. Nie mogę wiecznie gotwoać oddzielnie 3 obiadów. Dla siebie, synusia i reszty. Obiecał, że spróbuje następnym razem. To dobrze bo następny raz będzie... jutro. Bo ja nie mam dość tego makaronu :)




Mam nadzieję, że Wy jak spróbujecie też nie bedziecie mieli dość...

Składniki:
2-3 łyżki łuskanych pestek dyni - uprażyć na patelni
3-4 ząbki czosnku
4-5 łyżek oliwy z oliwek
200g makaronu spaghetti
1/2 opakowania kiełków "na patelnię" około 100g - soi i soczewicy (wyhodowałam sama)

Spaghetti gotuję al dente.
Uprażnone na pateli pestki dyni wrzucam do małego rozdrabniacza. Dolewam oliwę i dodaję czosnek. Troszkę solę. Miskuję wszystko - wychodzi masa z drobnymi grudkami. Kiełki podsmażam na oliwie. Dodaję do ugotowanego makaronu pastę i podsmażone kiełki. Posypuję startym parmezanem.
I zajadam... zajadam...zajadam

wtorek, 14 lutego 2012

WyQintny placek bez pieczenia :)

Moje życie nabrało rozpędu. A raczej pędzi jak szalone. Odkąd pracuje, brakuje mi czasu na wszystko. Na sen, na spotkania ze znajomymi, na gotowanie. Nie to żebym nigdy wcześniej nie pracowała, ale nie miałam wtedy dwójki dzieci, w tym marudnego ząbkującego synusia, który teraz robi z czwórkę, albo nawet piątkę pociech. Efekt tego jest taki, że ostatnio było mi wstyd, bo miałam gości, a nie było sałatki. Nawet najprostszej nie udało mi się zrobić. No trudno. Nadrobiłam ciastem. Pysznym, bardzo wykwintnym i niezwykle łatwym do wykonania.
Nie trzeba nic piec.
W oryginale jest galaretka brzoskwiniowa i brzoskwinie w puszce wyłożone na ostatnią masę, ale ja zamiast tego dałam dżem z czarnej porzeczki i galaretkę z owoców leśnych, żeby trochę przełamać smaki. Oryginalne ciasto jest bardzo słodkie.
No i te krakersy. Można zastąpić je herbatnikami, ale słony smak nadaje ciastu charakteru.



Składniki:
2 paczki prostokątnych krakersów
mała puszka masy krówkowej
kilka łyżek płatków migdałowych
słoik dżemu z czarnej porzeczki

I masa:
2 szklanki mleka
opakowanie kokosu (100g)
pół kostki masła
2/3szklanki cukru
1/2 szklanki mąki (2 łyżki ziemniaczanej i reszta pszennej)
Gotujemy szklankę mleka z cukrem i kokosem. Drugą szklankę mieszamy z mąkami, wlewamy do gorącego mleka. Gotujemy budyń.
Kiedy masa ostygnie, miksujemy z miękkim masłem

II masa
500ml śmietany kremówki 30%
galaretka z owoców leśnych
1/2szklanki wody
Galaretką rozpuszczamy w gorącej wodzie. Śmietanę ubijamy na sztywno, na koniec delikatnie wlewamy ostudzoną galaretką (dalej miksując)

Prostokątną blachę wykładamy papierem do pieczenia. Układamy warstwę krakersów i wykładamy masę kokosową. Na to druga warstwa krakersów, a na nią masa krówkowa. Wykładamy kolejną warstwę krakersów, a na nią dżem porzeczkowy, a następnie masę śmietanową. Posypujemy uprażonymi na patelni płatkami migdałowymi (uwaga trzeba uważać bo płatki szybko się przypalają podczas prażenia)
Proste, prawda?

poniedziałek, 6 lutego 2012

Domowe mleko sojowe i batoniki z resztek (z okary i otrębów)

No dobra, gdzie tu logika?
Za rogiem mam sklep, gdzie mleko sojowe kosztuje 4,30 za karton.
Tymczasem ja mielę, mieszam gotuję. Odcedzam. I pęcznieję z dumy patrząc na swoje pierwsze w życie mleko sojowe.
Gdzie tu logika?
Otóż...należę do osób które lubią wiedzieć. Lubią umieć. Wszystko w życiu się przydaje - prędzej czy później. A jak wróci komuna i nie będzie mleka sojowego w sklepie?
To ja zrobię sobie w domu...
No dobra - soi też pewnie nie będzie w sklepie, ale co tam... Umiem robić mleko sojowe i niezmiernie się z tego cieszę :)
I jeszcze te batoniki z okary pozostałej po mleku. Dodałam do nich otręby. Wyszły super, choć jak dla mnie mało słodkie i "nie bogate". Następnym razem dodam jakiś aromat i więcej bakalii.




Składniki na mleko:
3/4 szklanki soi
4 i 1/2 szklanek wody
łyżka cukru (fruktozy)

Soję namoczyć na kilka godzin w wodzie. Następnie wodę odlać, wymieszać soję, że świeżą wodą (1 i 1/2 szklanki wody) i zmiksować.
2 szklanki wody zagotować, wlać papkę sojową i gotować 5 minut (od zawrzenia). Podczas gotowania płyn bardzo się pieni, więc polewałam pianę cienkim strumyczkiem wody. Zużyłam na to ostatnią szklankę wody.
Płyn przecedzić przez drobne sitko, ew. przez gazę, pieluchę. Doprawić szczyptą soli, łyżką cukru, można dodać wanilii, albo aromatu jak ktoś chce mieć waniliowe mleko.

To co pozostało po odcedzeniu mleka to właśnie okara. Można ją wykorzystać i zrobić z niej kotleciki sojowe, można pasztet, albo.... moje ciasteczka

Składniki na batoniki:
350g wilgotnej ugotowanej okary
100g otrębów (dałam 60g pszennych i 40g owsianych)
30g płatków migdałowych
łyżka słonecznika
łyżka dyni
2 łyżki oliwy (lepszy były olej ale nie miałam)
2 jajka
łyżka syropu z agawy (może być miód)
3-4 łyżki fruktozy (dałam 2 i były mało słodkie)

Mieszamy suche składniki. Dodajemy do okary, wbijamy jajko i dodajemy syrop z agawy i oliwę. Wszystko mieszamy, papka wychodzi gęsta. Przekładamy na blachę do pieczenia (jeśli zwykłą to wyłożyć papierem, jeśli silikonową to nie trzeba). Pieczemy 20 minut w temp 170 C. (ja piekłam najpierw 10 minut bez termoobiegu, a potem 10 minut z )
Jeszcze ciepłe kroimy na prostokąty.