piątek, 11 listopada 2011

Książka, a z niej: chleb pszenny na maślance

Kupiłam sobie książkę o chlebie. Pierwszą w życiu... pierwszą o chlebie rzecz jasna, bo innych w mojej bibliotece sporo. W sumie nie wiem po co mi ona, bo uczyłam się piec z blogów. I przepisy co ciekawsze też na blogach wyszukuje, w szczególności u Liski która jak już kiedy pisałam jest dla mnie niedoścignionym ideałem.
Książka nosi tytuł " Pieczenie chleba w domu" i niestety jest autorstwa zagranicznych ludziów :). Przetłumaczona na język polski trochę nieudolnie - widać, że ktoś kto ją przekładał raczej o pieczeniu chleba pojęcia nie ma. A może chodziło o to żeby zachować oryginalność przepisów? Nie wiem , w każdym razie nie mogę się zdecydować czy to zakup udany czy nie. Miałam szczery zamiar próbować wszystkie przepisy po kolei, ale mąki żytniej typ 997 i 1370 w Polsce pewnie nie dostanę. A i śruty typ 1850.  W przepisach za dużo drożdży, może taka moda jest Niemczech :)
Wyszperałam więc przepis który dało się zrobić na polskich składnikach, zmniejszyłam ilość drożdży o 1/3 i  upiekłam. Efekt całkiem niezły. Wilgotny, miękki chleb, świeży nawet po 3 dniach.





Składniki
30g świeżych drożdży (dałam 20g)
350ml maślanki
trochę cukru (dałam fruktozę)
500g mąki pełnoziarnistej (dałam pszenną typ 1850)
1 1/2 łyżeczki soli
ziarna wedle upodobania (dałam siemię lniane)

1. Pokruszone drożdże wsypać do dużej miski i wymieszać z maślanką i cukrem. Dodać mąkę i sól. Wyrobić gładkie ciasto, przykryć i odstawić na 60 minut do wyrośnięcia.
2. Nagrzać piekarnik do temperatury 220C, na dnie piekarnika postawić żaroodporne naczynie z wodą (zapewni to równomierny wzrost ciasta podczas pieczenia).
3. Ciasto raz jeszcze zagnieść uformować z niego bochenek (piekłam w keksówce) i położyć na posypanej mąką blasze.
4. Przykryć ciasto i odczekać 10 minut (czekałam ok. pół godziny), żeby jeszcze urosło. Posmarować letnią wodą i posypać nasionami i  ziarnami (dałam ziarna do ciasta). Piec 50-60 minut na środkowym poziomie piekarnika.


1 komentarz:

Arvén pisze...

Ugh, czasem może człowieka poszarpać jak czyta te nieudolne pseudotłumaczeniowe wypociny. To fakt.
Ale chlebek, tak czy inaczej, wyszedł mistrzowski ;)