Pieczone jabłka powinny kojarzyć się z jesienią. Jeszcze słonecznymi dniami, zapachem liści palonych na działce. Nic jednak nie poradzę na to, że mi kojarzą się z Bożym Narodzeniem. A wszystko dlatego, że w okolicach tego święta pierwszy raz je jadłam. Pierwszy... i ostatni w Gospodzie Kolibeckiej w Tarnowie. Zaglądałam tam potem często, właśnie z myślą o tych jabłkach, ale zawsze słyszałam "że dziś niedostępne". Pewnie dlatego Gospoda Kolibecka już nie istnieje. Ale te jabłka dręczyły mnie strasznie i postanowiłam w końcu zrobić je w domu.
Wyszły pycha, co prawda w wersji minimalistycznej, bo tam podawali je z bitą śmietana i biszkoptem, ale może kiedyś jak skończę dietę.... Ehhh, rozmarzyłam się :)
Składniki:
2-3 jabłka (obojętnie jakie - ja miałam Championy i Lobo)
2 łyżki orzechów włoskich
2 łyżki słonecznika
1 łyżka pestek dyni
1 łyżka sezamu
1 łyżka orzechów laskowych
4-5 śliwek
łyżeczka siemienia lnianego
łyżka masła
2-3 łyżki syropu z Agawy (może być miód)
sok z cytryny
Bakalie mieszamy ze sobą w miseczce, śliwki kroimy w kostkę, dorzucamy do bakalii. Jabłka wydrążamy w środku (najlepiej jest troszkę wydrążyć nożem, a potem łyżeczką), skrapiamy sokiem z cytryny. Na patelni roztapiamy łyżkę masła, wrzucamy bakalie i chwilę rumienimy. Dolewany syrop z agawy (miód) i mieszamy - syrop zacznie gęstnieć i wszystko nam ładnie polepi. Nakładamy farsz ciasno do środka jabłek i owijamy je folią aluminiową. Zapiekamy z piekarniku około 15-20 minut w temperaturze 170C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz